Wstęp...

... Czyli jak to się zaczęło        Od dłuższego czasu grupa znajomych, którzy wiedząc, że dosyć często bywam w górach nalegał...

piątek, 12 maja 2017

Beskid Makowski - Lubomir

21.07.2016r.



Po kilkumiesięcznej przerwie spotkaliśmy się z przyjaciółmi – Grażynką oraz Zbyszkiem i postanowiliśmy zorganizować wypad w góry. W związku z tym, że była to dla naszych żon pierwsza po długim czasie wyprawa, szukaliśmy czegoś łatwego i spokojnego. Wybór padł na Lubomir/904/, najwyższą górę Beskidu Makowskiego.

Jest piękna pogoda, po ósmej wyjeżdżamy z domu, przez Budzów, Bieńkówkę, Zakopianka, Myślenice, Trzemeśnia i Poręba – nasze miejsce docelowe. O 9:30 po krótkim przepakowaniu, zielonym szlakiem zaczynamy spokojne podejście drogą asfaltową na przełęcz Granice. Mijamy ładne i bogate domy, wręcz wille, Zbyszek zwraca uwagę, że na całej trasie jazdy samochodem, jak i tutaj, wszędzie widać porządek, czystość i bogactwo. Wspólnie zastanawiamy się, ile trzeba w sobie mieć fałszu oraz obłudy, żeby twierdzić, że Polska jest w ruinie, rzut oka obojętnie, w którą stronę zdecydowanie temu zaprzecza. Tak się zagadaliśmy, że nie wiadomo kiedy zgubiliśmy zielony szlak, który odbił nieco w prawo. Nie było to zmartwienie, ponieważ droga i szlak biegły prawie równolegle do siebie. Co jakiś czas oglądamy się za siebie, podziwiając piękny widok z dominującymi nad Porębą Kamiennikiem Południowym i Północnym. Na zboczach obu gór przycupnęły jak grzyby w lesie domki letniskowe, które letniskowymi są tylko z nazwy, z reguły są one całoroczne. Nie przejmujemy się specjalnie, że takie widoki są za plecami, będziemy je podziwiać wracając tą samą drogą. Po 40 minutach spokojnego podejścia osiągamy przełęcz Granice i tu wchodzimy na czerwony szlak. Skręcamy w lewo i idziemy w kierunku schroniska na Kudłaczach. Szlak prowadzi nas teraz przeważnie lasem, ale co jakiś czas odsłania się widok na południe, widać Szczebel/977/, Luboń Wielki/1022/. Po niecałej godzinie od przełęczy widzimy polanę ze schroniskiem, piękny widok na Beskid Wyspowy, Gorce, na horyzoncie zarysy Tatr. Obowiązkowy postój, lekki posiłek, Grażynka z Daną zamawiają kawę, ze Zbyszkiem schodzimy na skraj polany, gdzie znajduje się Kaplica Ludzi Gór i przewodników Myślenickiego Koła PTTK. Turystów niewielu, schronisko przyjemne, piękna pogoda, tylko siedzieć i delektować się widokiem. Prawie godzina minęła nie wiadomo kiedy, ale wstajemy ponieważ w powrotnej drodze też się tu zatrzymamy. Dalej idziemy czerwonym szlakiem, cały czas lasem, co przy dzisiejszej wysokiej temperaturze jest dla nas korzystne. Po godzinie trawersujemy północne zbocze Łysiny/891/, dalej Trzy Kopce/894/ i powoli zbliżamy się do Lubomira. Po chwili otwiera się piękna panorama. Gospodarze szlaku urządzili fantastyczny punkt widokowy. Siadamy na ławkach i podziwiamy krajobraz w kierunku północnym: miejscowości Lipnik, Wiśniowa, góra Grodzisko /618/ i na horyzoncie Jezioro Dobczyckie. Patrzymy jak z lotu ptaka na szachownicę pól uprawnych, złoci się żyto i pszenica, nie widać żadnych nieużytków. Przypominają się fotografie z podręczników szkolnych. Nie sposób oderwać wzroku od tego widoku.
 

Widok na okolice  Lipnika i Wiśniowej

 Całe szczęście, że przychodzą kolejni turyści, więc zwalniamy miejsce na ławkach i idziemy dalej. 10 minut dalej i wyłania się Lubomir z budynkiem obserwatorium astronomicznego im. Tadeusza Banachiewicza, którego staraniem w 1922 roku oddano je do użytku. W 1944 roku Niemcy spalili obiekt i dopiero w 2007 roku, dzięki wysiłkowi wielu ludzi oddano nowy obiekt. Można je zwiedzać, opłata symboliczna.
 

Ruiny obserwatorium z 1922r na górze Lubomir


Obecne obserwatorium astronomiczne na górze Lubomir

Lubomir jest szczytem zalesionym, ale obserwatorium jest wielką atrakcją, zachowały się też ruiny obiektu przedwojennego. Znowu wszechobecne lenistwo, żeby wejść do obserwatorium musimy czekać prawie godzinę, więc rezygnujemy. Już po 14 – tej, czas na popołudniową kawę, ruszamy z powrotem do schroniska, z tą różnicą, że od Łysiny idziemy szlakiem czarnym. Przed 16 – tą już pijemy dobrą kawę, Dana tak zgłodniała, że skusiła się na kromkę chleba ze swojski smalcem, podobno rewelacja.

Schronisko na Kudłaczach

 

Odpoczynek przy kawie

Po kawie i posiłku schodzimy dalej, na przełęczy Granice skręcamy w prawo i teraz już cały czas przed nami piękne krajobrazy Beskidu Makowskiego, zabudowania Poręby. Przed 18 – tą parking i nasze samochody. W sumie prawie 9 godzin w górach, z tego blisko połowa to leniuchowanie ale pozytywne, w końcu jesteśmy emerytami i nie bijemy żadnych rekordów czasowych. Powtarzam zawsze, że dużo szlaków turystycznych jest dla wszystkich, nawet tych trudniejszych, trzeba tylko wziąć odpowiedni margines czasowy.


Pozdrawiamy serdecznie

Wiesiek i Dana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz