Beskid Makowski - Lubomir
21.07.2016r.
Po kilkumiesięcznej przerwie
spotkaliśmy się z przyjaciółmi – Grażynką oraz Zbyszkiem i
postanowiliśmy zorganizować wypad w góry. W związku z tym, że
była to dla naszych żon pierwsza po długim czasie wyprawa,
szukaliśmy czegoś łatwego i spokojnego. Wybór padł na
Lubomir/904/, najwyższą górę Beskidu Makowskiego.
Jest piękna pogoda, po ósmej
wyjeżdżamy z domu, przez Budzów, Bieńkówkę, Zakopianka,
Myślenice, Trzemeśnia i Poręba – nasze miejsce docelowe. O 9:30
po krótkim przepakowaniu, zielonym szlakiem zaczynamy spokojne
podejście drogą asfaltową na przełęcz Granice. Mijamy ładne i
bogate domy, wręcz wille, Zbyszek zwraca uwagę, że na całej
trasie jazdy samochodem, jak i tutaj, wszędzie widać porządek,
czystość i bogactwo. Wspólnie zastanawiamy się, ile trzeba w
sobie mieć fałszu oraz obłudy, żeby twierdzić, że Polska jest w
ruinie, rzut oka obojętnie, w którą stronę zdecydowanie temu
zaprzecza. Tak się zagadaliśmy, że nie wiadomo kiedy zgubiliśmy
zielony szlak, który odbił nieco w prawo. Nie było to zmartwienie,
ponieważ droga i szlak biegły prawie równolegle do siebie. Co
jakiś czas oglądamy się za siebie, podziwiając piękny widok z
dominującymi nad Porębą Kamiennikiem Południowym i Północnym.
Na zboczach obu gór przycupnęły jak grzyby w lesie domki
letniskowe, które letniskowymi są tylko z nazwy, z reguły są one
całoroczne. Nie przejmujemy się specjalnie, że takie widoki są za
plecami, będziemy je podziwiać wracając tą samą drogą. Po 40 minutach
spokojnego podejścia osiągamy przełęcz Granice i tu wchodzimy na
czerwony szlak. Skręcamy w lewo i idziemy w kierunku schroniska na
Kudłaczach. Szlak prowadzi nas teraz przeważnie lasem, ale co jakiś
czas odsłania się widok na południe, widać Szczebel/977/, Luboń
Wielki/1022/. Po niecałej godzinie od przełęczy widzimy polanę ze
schroniskiem, piękny widok na Beskid Wyspowy, Gorce, na horyzoncie
zarysy Tatr. Obowiązkowy postój, lekki posiłek, Grażynka z Daną
zamawiają kawę, ze Zbyszkiem schodzimy na skraj polany, gdzie
znajduje się Kaplica Ludzi Gór i przewodników Myślenickiego Koła
PTTK. Turystów niewielu, schronisko przyjemne, piękna pogoda, tylko
siedzieć i delektować się widokiem. Prawie godzina minęła nie
wiadomo kiedy, ale wstajemy ponieważ w powrotnej drodze też się tu
zatrzymamy. Dalej idziemy czerwonym szlakiem, cały czas lasem, co
przy dzisiejszej wysokiej temperaturze jest dla nas korzystne. Po
godzinie trawersujemy północne zbocze Łysiny/891/, dalej Trzy
Kopce/894/ i powoli zbliżamy się do Lubomira. Po chwili otwiera się
piękna panorama. Gospodarze szlaku urządzili fantastyczny punkt
widokowy. Siadamy na ławkach i podziwiamy krajobraz w kierunku
północnym: miejscowości Lipnik, Wiśniowa, góra Grodzisko /618/ i
na horyzoncie Jezioro Dobczyckie. Patrzymy jak z lotu ptaka na
szachownicę pól uprawnych, złoci się żyto i pszenica, nie widać
żadnych nieużytków. Przypominają się fotografie z podręczników
szkolnych. Nie sposób oderwać wzroku od tego widoku.
Całe
szczęście, że przychodzą kolejni turyści, więc zwalniamy
miejsce na ławkach i idziemy dalej. 10 minut dalej i wyłania się
Lubomir z budynkiem obserwatorium astronomicznego im. Tadeusza
Banachiewicza, którego staraniem w 1922 roku oddano je do użytku. W
1944 roku Niemcy spalili obiekt i dopiero w 2007 roku, dzięki
wysiłkowi wielu ludzi oddano nowy obiekt. Można je zwiedzać,
opłata symboliczna.
Obecne obserwatorium astronomiczne na górze Lubomir |
Lubomir jest szczytem zalesionym, ale
obserwatorium jest wielką atrakcją, zachowały się też ruiny
obiektu przedwojennego. Znowu wszechobecne lenistwo, żeby wejść do
obserwatorium musimy czekać prawie godzinę, więc rezygnujemy. Już
po 14 – tej, czas na popołudniową kawę, ruszamy z powrotem do
schroniska, z tą różnicą, że od Łysiny idziemy szlakiem
czarnym. Przed 16 – tą już pijemy dobrą kawę, Dana tak
zgłodniała, że skusiła się na kromkę chleba ze swojski smalcem,
podobno rewelacja.
Schronisko na Kudłaczach |
Po kawie i posiłku schodzimy dalej, na przełęczy
Granice skręcamy w prawo i teraz już cały czas przed nami piękne
krajobrazy Beskidu Makowskiego, zabudowania Poręby. Przed 18 – tą
parking i nasze samochody. W sumie prawie 9 godzin w górach, z tego
blisko połowa to leniuchowanie ale pozytywne, w końcu jesteśmy
emerytami i nie bijemy żadnych rekordów czasowych. Powtarzam
zawsze, że dużo szlaków turystycznych jest dla wszystkich, nawet
tych trudniejszych, trzeba tylko wziąć odpowiedni margines czasowy.
Pozdrawiamy serdecznie
Wiesiek i Dana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz