Wstęp...

... Czyli jak to się zaczęło        Od dłuższego czasu grupa znajomych, którzy wiedząc, że dosyć często bywam w górach nalegał...

wtorek, 24 października 2017

Pasmo Gubałowskie

Witów – Butorowy Wierch – Kościelisko – Witów



17.10.2017r



 

Pozdrawiamy z Witowa


 
Dwa dni po wycieczce w Skałki Piekarskie wyruszamy na kolejną trasę górską, w tym samym składzie i przy znakomitej pogodzie. Tym razem celem jest Pasmo Gubałowskie. Podobną wycieczkę odbyliśmy z Daną kilka lat temu. Była to pierwsza nasza dłuższa trasa tym samym szlakiem w obie strony i było fantastycznie. Wtedy też przekonałem się, że powrót po tej samej trasie jest także atrakcyjny. Dużo więcej się widzi, góry w innym oświetleniu są także inne. Tym razem w planie mamy dużą pętlę. O 8-ej wyjeżdżamy z domu, przed 10-tą zatrzymujemy się na parkingu koło ładnego kościoła w Witowie. Pogoda piękna, widoczność dobra, więc humory dopisują. Krótkie przepakowanie i o 10-tej Grażynka, Dana, Zbyszek i ja wyruszamy w trasę czarnym szlakiem.


 

Początek trasy- wjazd na parking


Kościółek w Witowie




Najpierw kilkaset metrów główną ulicą, następnie skręcamy w lewo, przez most na Czarnym Dunajcu, za mostem w prawo i już wzdłuż rzeki kierujemy się w kierunku Płazówki. Cały czas po prawej stronie mamy Czarny Dunajec i drogę Witów – Zakopane. Częściowo idziemy lasem lub polami, co jakiś czas odsłaniają się Tatry Zachodnie. Po pół godzinie dochodzimy do drogi asfaltowej, wzdłuż której wiszą kapliczki z pięknie namalowanymi stacjami drogi krzyżowej.


Stacje drogi krzyżowej


Stacje drogi krzyżowej




Kilka minut po 11-tej wyłania się kaplica św. Anny na Płazówce.


Kaplica św. Anny na Płazówce


Kaplica św. Anny na Płazówce




Miejsce fantastyczne, panorama od Giewontu/1894/ przez Czerwone Wierchy, Kominiarski Wierch/1829/ na bliższym planie aż po Wołowiec/2064/.


Kominiarski Wierch i Tatry Zachodnie - podziwiamy widok z ławeczki przy kaplicy




Do tego cudownego miejsca dostroili się budowniczowie kaplicy, którzy pod koniec XIX wieku stworzyli piękny obiekt w stylu góralskim. Nie sposób przejść obok tego miejsca obojętnie. Idealna cisza, piękna panorama. Nastrój, który stwarza kaplica powoduje, że siedzimy także w ciszy i napawamy oczy wspaniałymi widokami. Przy pierwszym pobycie koło kaplicy marzyłem, żeby tutaj mieć domek i przy piciu porannej kawy upajać się panoramą tatrzańską. Ale dosyć fantazji, musimy ruszać dalej, tym bardziej, że przed nami pierwsze solidniejsze podejście na Płazowski Wierch. O 11,30 wyruszamy, słońce grzeje prawie tak jak latem, powoli spokojnym tempem idziemy w górę. Z każdym metrem wysokości odsłaniają się coraz to nowe widoki. Za Wołowcem zaczynają pokazywać się szczyty Tatr Zachodnich na Słowacji. Początkowo łąkami, później lasem i kilka minut po 12-tej jesteśmy na górze. Teraz szlak prowadzi nas prawie płasko, idziemy lasem, w cieniu, słońce nam nie dopieka. Po kilkudziesięciu minutach wychodzimy na piękny, długi odcinek łąkami. Otwierają się kolejne widoki nie tylko na Tatry ale także na Beskidy, widać doskonale Babią Górę/1725/, po prawej odsłonił się Kasprowy Wierch/1987/, Świnica/2301/ i grań Tatr Wysokich.


Giewont i na lewo od niego Tatry Wysokie


Giewont i na lewo od niego Tatry Wysokie




Nie wyobrażamy sobie, żeby iść dalej, robimy postój, aby nacieszyć się widokami. Posiłek, odpoczynek i podziwianie gór.


Zasłużony odpoczynek




Pół godziny wystarczy i o 13,15 ruszamy dalej, tym bardziej, że dziewczynom marzy się południowa kawa.


Zbliżamy się do Butorowego Wierchu


Po drodze jeszcze taka piękna kapliczka




O 14,40 jesteśmy przy rozwidleniu szlaków, przy drodze na Gubałówkę/1120/, niestety wszystkie bufety pozamykane, więc decydujemy się na zielony szlak na Butorowy Wierch/1160/. 10 minut płytami betonowymi i jesteśmy na miejscu.


Odpoczynek na Butorowym Wierchu




Niestety, tutaj też nie ma żadnego otwartego bufetu, wyciąg nieczynny, więc kilka minut odpoczynku i dalej ruszamy zielonym szlakiem w kierunku Kir. Dana z Grażynką wypatrują jakiejś główniejszej drogi, gdzie by kursowały busy. Niestety idziemy takimi zakamarkami Kościeliska, że nie ma takiej możliwości. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak wiele na tym terenie stawia się pięknych chat i pensjonatów góralskich. Całe szczęście, że chyba jest właściwy nadzór bo wszystkie obiekty budowane są w tradycyjnym stylu zakopiańskim. Dochodzimy do główniejszej ulicy i mamy szczęście, bo po 5-ciu minutach jedziemy busem, ale tylko do wylotu Doliny Chochołowskiej. W sumie to nas urządza, bo po chwili siedzimy przy znakomitej kawie w karczmie Leśniczówka. Teraz po dawce kofeiny możemy spokojnie poczekać na kolejny bus, który zawiezie nas do Witowa i w ten sposób jesteśmy na parkingu przy kościele. Wypad rewelacyjny, i mimo że około 15-to kilometrowy, to wszyscy byli zadowoleni i szczęśliwi. Gorąco polecamy.


W drodze powrotnej oglądamy owieczki





Pozdrawiamy serdecznie



Wiesiek i Dana




środa, 18 października 2017

Okolice Krakowa

Skałki Piekarskie


15.10.2017r.




Pozdrawiamy wszystkich





W ubiegłym roku jesienią spacerowaliśmy z Daną zielonym szlakiem wokół Tyńca, podziwiając Skałki Piekarskie po drugiej stronie Wisły. Postanowiliśmy w niedalekiej przyszłości przyjrzeć im się z bliska, tym bardziej, że na mapie jest zaznaczona ścieżka dydaktyczna z Piekar, wzdłuż Wisły, przez Jeziorzany, Ściejowice i meta w Piekarach. Bardzo ładna pętla.


Początek trasy






Wspólnie z Grażynką i Zbyszkiem wybraliśmy się do Piekar. Pogoda dopisuje, lekkie zachmurzenie. O godzinie 9,15 zostawiamy auto na parkingu przy miejscowej szkole podstawowej. Szukamy znaków ścieżki ale jak się okazało oznakowanie istnieje tylko na mapie, niemniej jednak trasa wydaje się w miarę prosta. Ale zanim ruszymy, podziwiamy klasztor benedyktynów w Tyńcu. Widok fantastyczny, potężna budowla na skale, pięknie prezentuje się z tej strony Wisły.


Klasztor w Tyńcu z drugiej strony Wisły




Rozpoczynamy wędrówkę wałem przeciwpowodziowym i po kilkunastu minutach dochodzimy do Kamieniołomu. Jest to pierwsza z trzech Skałek Piekarskich znajdująca się na wzgórzu Stróżnica /247/. Kamieniołom posiada ściany o wysokości 15 i długości 200 metrów. Widoczna jest sztolnia, która została wykonana na zlecenie właścicieli Pałacu w Piekarach. Używali jej do przechowywania żywności.


Sztolnia w Kamieniołomie


Kamieniołom




Nie podchodzimy do niej, ponieważ już mamy lekko przemoczone buty, a przed sztolnią jest mnóstwo wysokich traw i krzaków. Przed nami wyłania się kolejne wzgórze, to Okrążek. Jest to środkowa z trzech Skałek Piekarskich. Skała ma wysokość około 20 metrów i prezentuje się jak potężna baszta. Podchodzimy bliżej i tu niespodzianka - po ostatnich opadach deszczu starorzecze Wisły podchodzi pod samą skałę.


Starorzecze Wisły podmywa Okrążek




Mamy dwa wyjścia: albo zdjąć buty i na boso przejść wodę, albo wyjść na górę. Wybieramy wariant drugi, nie do końca bezpieczny ze względu na stromiznę i mokre kamienie. Po kilku minutach jesteśmy na górze i panorama wynagradza nam wysiłek: klasztor tyniecki, za nim klasztor kamedułów na Bielanach, naprzeciwko góra Grodzisko/280/ i inne wzgórza tynieckie w pięknej szacie jesiennej. Bardziej na południe widać kominy Skawiny a za nimi w lekkiej mgiełce Beskid Makowski i Wyspowy.


Panorama z Okrążka




Panorama rewelacyjna, tym bardziej, że nieśmiało zaczyna wychodzić słońce. Nie sposób opuścić to miejsce, ale czas nieubłaganie biegnie naprzód. Idziemy dalej i tu mamy dylemat, którędy zejść. Wszędzie mokro i ślisko, stromizna duża, wysokości też. Niestety nie widzimy innej możliwości, jak tylko wąską, stromą ścieżką. Idę pierwszy, przytrzymuję Danę, dalej Zbyszek podtrzymujący Grażynkę. Zacząłem mieć skojarzenia, że idziemy wąską percią tatrzańską, zachowując oczywiście odpowiednie proporcje. W pewnej chwili usłyszeliśmy okrzyk Grażynki i ujrzeliśmy jak kilka metrów pokonuje na tej części ciała gdzie kończą się plecy a zaczynają nogi. Oczywiście mnóstwo śmiechu i już po chwili wychodzimy na normalną ścieżkę.


Różne sposoby zejścia





Kilka minut i kolejna góra Kozierówka. Jest to trzecia ze Skałek Piekarskich, na szczycie odkryto szczątki po średniowiecznej strażnicy. W jednej ze szczelin skały znajduje się Jaskinia na Gołąbcu.


Wzgórze Kozierówka




Nasza trasa biegnie u podnóża i zaczynamy wchodzić z powrotem na wał. Po pół godzinie marszu dochodzimy do stawów Stowarzyszenia Wędkarskiego „Dęby”. Robimy postój by odpocząć ale także by podziwiać cudowne lilie wodne, pływające po stawach. Widok fantastyczny.


Lilie wodne


Jeden ze stawów Stowarzyszenia Wędkarskiego "Dęby"




Po pół godzinie ruszamy dalej, lekko okrążając stawy i kierujemy się na wzgórze Sowiarka, które jest „ubrane” w piękne jesienne kolory.


Wzgórze Sowiarka w jesiennej krasie




Po prawej stronie mijamy nieczynny kamieniołom, po lewej mamy dawne koryto Wisły. Słońce już mocno grzeje, widoczność jest dużo lepsza. Dochodzimy powoli do kolejnego wzgórza Kuściel /248/ i przy tak pięknej pogodzie postanawiamy na nie wejść. Wkoło duża ilość tras motocrossowych, motocykliści mają tutaj raj, nie wiem jak to widzą okoliczni mieszkańcy. Kilka minut i jesteśmy na szczycie. Panorama znakomita, Tyniec, Bielany, Skawina, Beskidy i to wszystko w pięknych barwach jesiennych.


Panorama z Góry Kuściel: Tyniec, Bielany, z lewej Okrążek podmywany przez starorzecze Wisły




Wysoka temperatura wręcz nas odurza. Postanawiamy wracać wioskami, pomni jaka niespodzianka spotkała nas przy skale Okrążek. Mijamy Jeziorzany, Ściejowice, Rączna i dochodzimy do Piekar. Nie dość, że Polska piękna, to jeszcze bogata patrząc na wręcz „wypasione” zabudowania. W Polsce zdarzają się cuda, dwa lata temu byliśmy w ruinie a dzisiaj takie bogactwo. Lekko zmęczeni o 13,45 jesteśmy na parkingu. Piękny, niezbyt forsowny spacer dla każdego. Polecamy.


Fajnie było!





Pozdrawiamy serdecznie



Wiesiek i Dana



czwartek, 5 października 2017

Beskid Makowski

Babica /728/

04.10.2017r


Cały wrzesień nie byliśmy w górach. Złożyło się na to wiele przyczyn. Częste wyjazdy, odwiedziny przyjaciół, pogoda oraz chodzenie na grzyby i nie wiadomo kiedy minął miesiąc. W końcu zdecydowaliśmy się z Daną na lekką wycieczkę górską. Wybór padł na Babicę, jeden ze szczytów Beskidu Makowskiego. Niezbyt długa wycieczka, więc wyjeżdżamy dosyć późno. Krótka jazda i o 9,45 zatrzymujemy się na parkingu przy kościele w Palczy. Postanawiamy obejrzeć świątynię i mamy szczęście bo spotykamy miłego księdza, który otwiera nam drzwi i w kilku zdaniach opowiada różne ciekawostki. Wnętrze bardzo ładne, przytulne. Kościół niezbyt wielki ale czuć, że ma duszę. W tego typu obiektach sakralnych czuję się najlepiej, nie przemawiają do mnie duże, nowoczesne świątynie, których wnętrze przypomina mi bardziej hale sportowe.



 

Kościół w Palczy. Tu zaparkowaliśmy samochód


Wnętrze kościoła w Palczy- widok na organy





Kilkanaście minut oglądania i przy ładnej pogodzie i takiej samej widoczności ruszamy czerwonym szlakiem tzw. Małym Szlakiem Beskidzkim.


Początek trasy. 




Początkowo wśród zabudowań Palczy, następnie to łąkami, to lasem idziemy w kierunku Babicy. Tempo mamy spokojne, podziwiamy widoczne już barwy jesieni.


Nadchodzi jesień




Co jakiś czas po prawej widzimy Pasmo Koskowej Góry/867/, lekko z tyłu Beskid Mały. Przed 11-tą widzimy zabudowania Harbutowic i przecinamy drogę Harbutowice – Bieńkówka. Tu czerwony szlak łączy się z niebieskim i zaczyna się pierwsze solidniejsze podejście, cały czas lasem, wśród leżących już na ziemi liści.


Podejście trochę męczące ale niezbyt długie


Jeszcze kawałek w górę. Ale tu pięknie!




Po 20-tu minutach wychodzimy na polanę z pięknym widokiem na Pasmo Koskowej Góry, dalej Okrąglica/1239/, Polica/1369/ oraz w chmurach wierzchołek Babiej Góry/1725/.


Widok na Koskową Górę


Pasmo Koskowej Góry




Teraz już prawie płasko, w większości łąkami spokojnie idziemy. Po kilkunastu minutach niebieski szlak skręca w prawo do Bieńkówki, zaczyna się czarny i już teraz czerwonym i czarnym dochodzimy do wiaty turystycznej. Nasze organizmy dopominają się posiłku i chwili odpoczynku.


Pierwszy postój na ciepłą herbatkę




Po 20-tu minutach ruszamy w drogę, gdzie za chwilę czarny szlak skręca w lewo, a my wędrujemy czerwonym pięknymi polanami i podziwiając fantastyczne widoki w kolorach nadchodzącej jesieni zbliżamy się do Babicy. W końcu o godzinie 12,20 jesteśmy na szczycie. W zasadzie cały teren jest zalesiony ale widać Szczebel/977/, za nim Luboń Wielki/1022/ z charakterystyczną wieżą i na horyzoncie wierzchołki Gorców. Cisza, spokój, idealne miejsce do odpoczynku.


Babica. Na dalekim planie słabo widoczny Szczebel


Na Babicy




Znowu 20 minut relaksu w pięknym, mieszanym lesie i decydujemy się na powrót. Pogoda dalej ładna, widoki jeszcze lepsze, bo teraz mamy cały czas przed sobą fantastyczne panoramy beskidzkie.


Cuda jesieni



Na szlaku można podziwiać przydrożne kapliczki



Idziemy wolniej, bo postanowiliśmy przy okazji zbierać grzyby, jest to dobry pomysł, bo w niedługim czasie mieliśmy pół reklamówki.


Przy końcu szlaku stoi kaplica



Ale już widać kościół i o 15-tej jesteśmy na parkingu przy kościele. Wspaniała wycieczka, pogoda dopisała, szlak dobrze oznakowany, spokojny około 12-to kilometrowy spacer na kilka godzin. Polecamy.

Pozdrawiamy serdecznie



Wiesiek i Dana