Wstęp...

... Czyli jak to się zaczęło        Od dłuższego czasu grupa znajomych, którzy wiedząc, że dosyć często bywam w górach nalegał...

środa, 10 maja 2017

Tatry Wysokie – Słowacja – Litworowy Staw

22.07.2015r.

W związku z tym, że mieszkamy niedaleko Tatr/90 km./, wypad w góry nie jest wielkim przedsięwzięciem. Córka Ania zaproponowała ambitną trasę – Polski Grzebień/2200/ z Łysej Polany. Szlak bardzo długi, prawie 14 kilometrów w jedną stronę. I tu jest zaleta powrotu tą samą trasą, w każdej chwili w zależności od sił i samopoczucia można zawrócić. Nie zawsze byłem zwolennikiem powrotu tym samym szlakiem, ale ostatecznie przekonałem się po wycieczce z Witowa Pasmem Gubałowskim na Gubałówkę/1120/ i z powrotem. Tatry w jedną stronę, przy innym oświetleniu słońca przedstawiały się zupełnie inaczej niż po południu. Poza tym widać dużo więcej szczegółów, niż odwracając się co jakiś czas.
Krótkie pakowanie i następnego dnia w bardzo wczesnych godzinach porannych zostawiamy auto na parkingu Łysa Polana po słowackiej stronie. Jest trochę chłodno, więc szybko ruszamy niebieskim szlakiem, wzdłuż granicy, prawie równolegle do drogi nad Morskie Oko, najpiękniejszą chyba doliną Tatr Słowackich, Doliną Białki, przechodzącą później w Dolinę Białej Wody. Niecała godzina wygodną drogą i osiągamy Polanę Biała Woda. Widok fantastyczny, pierwszy posiłek. W czasie jedzenia podziwiamy najpiękniejszy dla mnie szczyt Tatr Słowackich – Młynarz/2170/, dalej Wysoka/2547/, Rysy/2503/, Mięguszowieckie Szczyty. Polana dobrze zagospodarowana pod względem turystycznym, dużo informacji. Można by tu siedzieć godzinami, ale dla nas to dopiero początek drogi. Ustalamy, że następny postój oraz solidniejszy posiłek na Polanie pod Wysoką. Przy tak długiej trasie niezwykle istotne jest ustalenie kiedy jemy. Nie można dopiero jeść wtedy, kiedy jesteśmy głodni, tylko w wyznaczonych porach, w przeciwnym razie może dojść do tzw. „odcięcia prądu”- jak to mówią kolarze, czyli zupełnie opadamy z sił. Dalej idziemy wygodnym traktem, cały czas lekko wznoszącym się. Pogoda piękna, widoki wspaniałe, a ja ciągle jestem wpatrzony w Młynarza, jest to coś w rodzaju hipnozy. Ania powoli zaczyna nabierać kolorów naszej flagi, części ciała zakryte białe, odkryte czerwone. Po około 1,5 godziny wchodzimy w las, teren wznosi się coraz bardziej, my coraz bardziej głodni, a naszej polany jak nie było tak nie ma. Tu popełniłem błąd, ponieważ byłem pewien, że Polana pod Wysoką będzie podobnie zagospodarowana jak poprzednia, mijaliśmy ławkę w trawie, ale nigdy bym nie przypuszczał, że to jest właśnie ta polana, okazało się to w drodze powrotnej. Ania w końcu decyduje o postoju, niestety część drogi przeszliśmy na „głodzie” i już wtedy wiedziałem, że Polski Grzebień pozostanie dla nas dzisiaj dziewiczy. Dłuższy odpoczynek, solidniejszy posiłek i ruszamy dalej, myślimy dojść do Litworowego Stawu/1859/. Powoli idziemy, po drodze mijamy niewielu turystów. Na prawo Kacza Siklawa, mozolnie zakosami ciągle podchodzimy pod górę. Idziemy Doliną Litworową, aż w końcu po pokonaniu stromego progu widzimy Litworowy Staw. Widok zapierający dech, otoczenie piękne a jednocześnie groźne, mimo pięknej, słonecznej pogody. Ciekawy jestem jakie wrażenie robią: Wielicki/2318/, Litworowy/2423/, Batyżowiecki/2456/, Kaczy/2402/, Rumanowy/2428/, Ganek/2462/ w czasie ponurej jesieni. Przez lornetkę oglądamy turystów na Rysach. W zasadzie Polski Grzebień jest na wyciągnięcie ręki, ale wspólnie z Anią decydujemy, że Litworowy Staw jest dzisiaj naszym celem. Moczymy nogi w lodowatej wodzie, co przynosi wielką ulgę. Z grupy młodych Słowaków, którzy doszli za nami, dwóch skacze do wody i zażywa kąpieli, a temperatura wody wynosi pewnie poniżej 10 stopni. Cały czas podziwiamy imponującą i groźną panoramę. Opowiadam Ani, że w okolicy stawu jest prawdopodobnie pochowanych dwóch zbójników tatrzańskich. Nie wiem czemu szybko wyciąga nogi z wody. Mija godzina, a nam się dalej nie chce wstać, niestety czas jest nieubłagany. Zaczynamy powoli schodzić, otwierają się przed nami inne krajobrazy, inaczej widać Kaczą Siklawę, Zielony Staw, dalej Ciężki Staw, którego nie było widać podchodząc. Kolejny postój to taternickie taborisko pod Młynarzem i „nieszczęsna” Polana pod Wysoką. Przebieramy buty na sandały turystyczne i dalej już wygodnym traktem idziemy w kierunku parkingu, cały czas mając po lewej stronie piękny i majestatyczny Młynarz. Całość trasy zrobiliśmy w około 10 godzin. Szlak ten może być dla każdego, dla zaawansowanych Polski Grzebień, mniej zaawansowanych Litworowy Staw, dla „emerytów” Polana pod Wysoką. Kolejna sprawa, jeżeli szlak biegnie częściowo wygodnym traktem można wziąć sandały turystyczne, po przebraniu wielka ulga. Na parkingu stwierdzamy, że Polski Grzebień będzie „nasz” ale z drugiej strony, z Tatrzańskiej Polanki. Po wejściu do samochodu Ania zaproponowała wypicie kawy na stacji benzynowej w Bukowinie, wyjeżdżając z parkingu słyszałem równy oddech śpiącej córki i po kawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz