Tatry Wysokie – Słowacja – Litworowy Staw
22.07.2015r.
W związku z tym, że mieszkamy
niedaleko Tatr/90 km./, wypad w góry nie jest wielkim
przedsięwzięciem. Córka Ania zaproponowała ambitną trasę –
Polski Grzebień/2200/ z Łysej Polany. Szlak bardzo długi, prawie
14 kilometrów w jedną stronę. I tu jest zaleta powrotu tą samą
trasą, w każdej chwili w zależności od sił i samopoczucia można
zawrócić. Nie zawsze byłem zwolennikiem powrotu tym samym
szlakiem, ale ostatecznie przekonałem się po wycieczce z Witowa
Pasmem Gubałowskim na Gubałówkę/1120/ i z powrotem. Tatry w jedną
stronę, przy innym oświetleniu słońca przedstawiały się
zupełnie inaczej niż po południu. Poza tym widać dużo więcej
szczegółów, niż odwracając się co jakiś czas.
Krótkie pakowanie i następnego dnia
w bardzo wczesnych godzinach porannych zostawiamy auto na parkingu
Łysa Polana po słowackiej stronie. Jest trochę chłodno, więc
szybko ruszamy niebieskim szlakiem, wzdłuż granicy, prawie
równolegle do drogi nad Morskie Oko, najpiękniejszą chyba doliną
Tatr Słowackich, Doliną Białki, przechodzącą później w Dolinę
Białej Wody. Niecała godzina wygodną drogą i osiągamy Polanę
Biała Woda. Widok fantastyczny, pierwszy posiłek. W czasie jedzenia
podziwiamy najpiękniejszy dla mnie szczyt Tatr Słowackich –
Młynarz/2170/, dalej Wysoka/2547/, Rysy/2503/, Mięguszowieckie
Szczyty. Polana dobrze zagospodarowana pod względem turystycznym,
dużo informacji. Można by tu siedzieć godzinami, ale dla nas to
dopiero początek drogi. Ustalamy, że następny postój oraz
solidniejszy posiłek na Polanie pod Wysoką. Przy tak długiej
trasie niezwykle istotne jest ustalenie kiedy jemy. Nie można
dopiero jeść wtedy, kiedy jesteśmy głodni, tylko w wyznaczonych
porach, w przeciwnym razie może dojść do tzw. „odcięcia prądu”-
jak to mówią kolarze, czyli zupełnie opadamy z sił. Dalej idziemy
wygodnym traktem, cały czas lekko wznoszącym się. Pogoda piękna,
widoki wspaniałe, a ja ciągle jestem wpatrzony w Młynarza, jest to
coś w rodzaju hipnozy. Ania powoli zaczyna nabierać kolorów naszej
flagi, części ciała zakryte białe, odkryte czerwone. Po około
1,5 godziny wchodzimy w las, teren wznosi się coraz bardziej, my
coraz bardziej głodni, a naszej polany jak nie było tak nie ma. Tu
popełniłem błąd, ponieważ byłem pewien, że Polana pod Wysoką
będzie podobnie zagospodarowana jak poprzednia, mijaliśmy ławkę w
trawie, ale nigdy bym nie przypuszczał, że to jest właśnie ta
polana, okazało się to w drodze powrotnej. Ania w końcu decyduje o
postoju, niestety część drogi przeszliśmy na „głodzie” i już
wtedy wiedziałem, że Polski Grzebień pozostanie dla nas dzisiaj
dziewiczy. Dłuższy odpoczynek, solidniejszy posiłek i ruszamy
dalej, myślimy dojść do Litworowego Stawu/1859/. Powoli idziemy,
po drodze mijamy niewielu turystów. Na prawo Kacza Siklawa, mozolnie
zakosami ciągle podchodzimy pod górę. Idziemy Doliną Litworową,
aż w końcu po pokonaniu stromego progu widzimy Litworowy Staw.
Widok zapierający dech, otoczenie piękne a jednocześnie groźne,
mimo pięknej, słonecznej pogody. Ciekawy jestem jakie wrażenie
robią: Wielicki/2318/, Litworowy/2423/, Batyżowiecki/2456/,
Kaczy/2402/, Rumanowy/2428/, Ganek/2462/ w czasie ponurej jesieni.
Przez lornetkę oglądamy turystów na Rysach. W zasadzie Polski
Grzebień jest na wyciągnięcie ręki, ale wspólnie z Anią
decydujemy, że Litworowy Staw jest dzisiaj naszym celem. Moczymy
nogi w lodowatej wodzie, co przynosi wielką ulgę. Z grupy młodych
Słowaków, którzy doszli za nami, dwóch skacze do wody i zażywa
kąpieli, a temperatura wody wynosi pewnie poniżej 10 stopni. Cały
czas podziwiamy imponującą i groźną panoramę. Opowiadam Ani, że
w okolicy stawu jest prawdopodobnie pochowanych dwóch zbójników
tatrzańskich. Nie wiem czemu szybko wyciąga nogi z wody. Mija
godzina, a nam się dalej nie chce wstać, niestety czas jest
nieubłagany. Zaczynamy powoli schodzić, otwierają się przed nami
inne krajobrazy, inaczej widać Kaczą Siklawę, Zielony Staw, dalej
Ciężki Staw, którego nie było widać podchodząc. Kolejny postój
to taternickie taborisko pod Młynarzem i „nieszczęsna” Polana
pod Wysoką. Przebieramy buty na sandały turystyczne i dalej już
wygodnym traktem idziemy w kierunku parkingu, cały czas mając po
lewej stronie piękny i majestatyczny Młynarz. Całość trasy
zrobiliśmy w około 10 godzin. Szlak ten może być dla każdego,
dla zaawansowanych Polski Grzebień, mniej zaawansowanych Litworowy
Staw, dla „emerytów” Polana pod Wysoką. Kolejna sprawa, jeżeli
szlak biegnie częściowo wygodnym traktem można wziąć sandały
turystyczne, po przebraniu wielka ulga. Na parkingu stwierdzamy, że
Polski Grzebień będzie „nasz” ale z drugiej strony, z
Tatrzańskiej Polanki. Po wejściu do samochodu Ania zaproponowała
wypicie kawy na stacji benzynowej w Bukowinie, wyjeżdżając z
parkingu słyszałem równy oddech śpiącej córki i po kawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz