Wstęp...

... Czyli jak to się zaczęło        Od dłuższego czasu grupa znajomych, którzy wiedząc, że dosyć często bywam w górach nalegał...

wtorek, 27 czerwca 2017


Beskid Żywiecki

Mała Babia Góra


22.06.2017r.


        Planowałem na powitanie lata piękną trasę tatrzańską, ale niestety znajomi się wykruszyli z różnych powodów. Wtedy postanowiłem, że pójdę po raz pierwszy samodzielnie na dłuższą trasę górską. Wybrałem Małą Babią Górę /Cyl,1517/. Wybór nie był przypadkowy, ponieważ na pożegnanie lata 2016 wspólnie ze Zbyszkiem tam byliśmy, ale jak to na pożegnanie lata, niebo płakało, cały czas szliśmy z parasolami, w deszczu i gęstej mgle. Domyślaliśmy się, że jest to piękna widokowo trasa, dlatego postanowiliśmy tam powrócić. Tak się złożyło, że poszedłem sam. Decyzja na pójście samemu nie była łatwa, ale po przeczytaniu kilku wspomnień z samotnych wędrówek ostatecznie przekonałem się.
         Rano przy pięknej pogodzie na parking w Zawoi Czatoży dotarłem o 9,15. Znanym już czarnym szlakiem ruszyłem w kierunku Przełęczy Jałowieckiej Płn./Tabakowe Siodło, 998/. Śpiew ptaków, szum potoku Czatożanka oraz licznych jego dopływów wprawiły mnie w dobry nastrój. Początkowo łagodnie, później stopniowo coraz bardziej mozolnie a na koniec ostry finisz i o 10-ej jestem na przełęczy, gdzie dochodzi czerwony szlak /GSB/. Co jakiś czas odsłaniają się widoki na Beskid Mały, z tyłu Mosorny Groń /1047/ i oczywiście w pełnym słońcu Królowa Beskidów – Babia Góra/1725/ oraz Cyl. Nie zatrzymuję się, bo wiem, że za kilkanaście minut będzie wiata turystyczna. Wchodzę spokojnie na Jałowcowy Garb/1017/ i po chwili odpoczynek. Jest 10,15. Posiłek, uzupełnienie płynów i po 10 minutach ruszam dalej ciekawy panoramy z Małej Babiej Góry.

Tabakowe Siodło. Tu można dokonać wyboru trasy


Na szlaku w kierunku Małej Babiej


      Podejście jest dosyć mozolne, wprawdzie jest w miarę wygodny chodnik, ale słońce pokazuje już na co je stać. Co jakiś czas odwracam się i widzę piękną panoramę Beskidu Małego oraz Śląskiego od Skrzycznego/1257/ aż po Baranią Górę/1220/. W dali Beskidy Orawskie na Słowacji. Początek podejścia ostro, później łagodniej i końcówka znowu ostra. O 11,50 jestem na szczycie. Panorama zapierająca dech w piersiach – 360 stopni. Beskid Mały, Żywiecki, Śląski, Mała Fatra, Wielki Chocz, Tatry Zachodnie i Wysokie, Beskid Makowski i Wyspowy. Rzut kamieniem i Babia Góra.

 

Na szczycie Małej Babiej


Przepiękna panorama z Małej Babiej


Widoki - ciąg dalszy


Widzimy Babią Górę


Malownicze ścieżki do przejścia



      Można tu siedzieć godzinami i podziwiać ale setki much skutecznie zmuszają mnie do zejścia. O 12,10 ruszam dalej i za pół godziny jestem na przełęczy Brona/1408/, panorama podobna, tylko siedzieć i podziwiać. Kilka minut i schodzę do Markowych Szczawin i tu pełne zaskoczenie, schronisko prawie puste, kilku turystów, całe szczęście, że jest jeszcze rok szkolny. 15 minut odpoczynku i o 13,05 ruszam dalej żółtym szlakiem do Czatoży, początkowo wspólnie z czerwonym. Wygodny chodnik leśny, śpiew ptaków, cały czas w rześkim chłodzie – tak można iść.

 

Fragment osuwiska


      Po kilkudziesięciu minutach czerwony szlak /GSB/ odchodzi w lewo i już tylko żółtym idę lekko w dół. Kilka chwil wcześniej teren był trochę niebezpieczny, ponieważ było tam potężne osuwisko, widok wspaniały ale także groźny. Samotne wędrówki umożliwiają spokojne myślenie o różnych sprawach. Góry uczą mądrości i pokory. Kiedyś prof. Nałęcz powiedział o jednym polityku, że ma głęboki deficyt umysłowy. Ja bym to rozciągnął na większość polityków. A skoro góry uczą mądrości i pokory powinni oni samotnie wędrować. Tylko czy góry zniosły by taki ogrom głupoty i absurdu? Zresztą dla wielu wędrówki takie byłyby dożywotnie. Tak rozmyślając zgubiłem szlak, ale dzięki temu zobaczyłem miejsce gdzie rosła Gruba Jodła. Był to okaz jodły pospolitej, który rósł w tzw. Kniei Czatożańskiej. Było to największe drzewo znane z terenu dzisiejszego Babiogórskiego Parku Narodowego i najstarsza jodła na terenie całej Polski. Według pomiarów Hugona Zapałowicza obwód jodły w pierśnicy/1,3 m od gruntu/ wynosił 6,76 metra. Jej wiek w chwili śmierci szacowany jest na ponad 600 lat, natomiast wysokość na 55 – 65 metra. Gruba Jodła stanowiła jedną z atrakcji Babiej Góry na przełomie XIX i XX wieku, w okresie, gdy rozpoczynał się organizować ruch turystyczny w tej części Karpat. Rosła w pobliżu polany Czarna Cyrhel na wysokości 860 metrów n.p.m. Pod koniec XIX wieku wskutek trafienia przez piorun zaczęła próchnieć, a jej ostateczne zniszczenie w 1914 roku spowodowali pasterze, którzy w pniu wypalali ognisko. W 1960 roku na wniosek prof. Władysława Szafera dokonano w betonie rekonstrukcji odziomka pnia Grubej Jodły.
 

Tablica z informacją o Grubej Jodle


Rekonstrukcja odziomka pnia Grubej Jodły



         Okazało się, że szlak jest obok i wkrótce ukazała się droga z bardzo ładną wiatą, ale jakiś „geniusz” wpadł na pomysł, żeby upiększyć ją festynową ławką. Gratulacje, był to chyba polityk ale miejscowy. Kilka minut drogą i o 14,50 jestem na parkingu. Wspaniała wycieczka, turystów można liczyć na palcach jednej ręki, wypoczynek wyborny. Zachęcam do samotnych wycieczek czasami. Mimo, że nie zmęczyłem się prawie wcale, to okazało się, że w nogach mam około 16 kilometrów. Małą Babią można „zrobić” w różnych wariantach. Piękna wycieczka a panorama ze szczytu warta jest wszystkich pieniędzy i wynagradza całe zmęczenie.

Pozdrawiam serdecznie

Wiesiek

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Tatry Wysokie

Dolina Zimnej Wody





  
14.06.2017r.
     
       Idąc zimą ze Zbyszkiem do Chaty Teryego, zboczyliśmy nieco z magistrali tatrzańskiej na zielony szlak, aby obejrzeć słynne wodospady Doliny Zimnej Wody. Wyglądały wtedy pięknie całe skute lodem. Postanowiliśmy obejrzeć je także latem. Nie jest to zbyt ciężka i forsowna wycieczka, więc wspólnie z naszymi żonami zdecydowaliśmy się na tę trasę. Pogoda zapowiada się przyzwoita, wobec tego wyjeżdżamy o 6-tej rano przez Nowy Targ, Jurgów i około 8-ej zatrzymujemy się na parkingu w Tatrzańskiej Leśnej na Słowacji. O 8,15 po krótkim przepakowaniu, żółtym szlakiem wyruszamy w kierunku Staroleśnej Polany. Pogoda ładna, jest bardzo rześko i chłodno. Pocieszamy się tym, że będzie lepsza widoczność, a poza tym lepiej wędruje się gdy nie ma upałów. Kilkanaście minut wędrówki lasem i słyszymy narastający szum potoku Zimna Woda. I wreszcie wspaniały widok, niezliczone wodne kaskady tworzą niepowtarzalną atmosferę. Idąc kilka lat temu nad Zielony Staw Kieżmarski byłem przekonany, że bardziej dzikiego potoku jak Biała Woda już nie spotkam. Na szczęście myliłem się. Potok Zimna Woda zdecydowanie przebijał wyglądem Białą Wodę. Mam nadzieję, że spotkam kiedyś potok, który będzie bardziej dziki i niesforny niż Zimna Woda. Szukamy miejsca, żeby przystanąć i o 8,45 robimy postój. Pierwszy posiłek w trasie, ale przede wszystkim widok potoku. Liczne małe wodospady, tworzą taki szum, że nie sposób normalnie rozmawiać. Oprócz tego w dalszej perspektywie ukazuje się Łomnicka Grań, za nią Łomnica/2634/, a bardziej w lewo majestatyczna bryła Pośredniej Grani/2441/. Pół godziny wpatrujemy się w wodę i nie możemy się napatrzeć.



Początek naszej wyprawy


Wspólne zdjęcie na dobry początek


                                                                                                            

Taki oto widok pojawił się po krótkim czasie


Szum potoku sprawia wrażenie - tu odpoczywamy chwilę


Z każdą chwilą wędrówki odsłaniają się nowe widoki. Widać Łomnicką Grań i Pośrednią Grań




      Idziemy dalej. Ale potok jest tak piękny, że co chwila zatrzymujemy się by go podziwiać. Idziemy bardzo powoli, na czasie nam nie zależy, a widoki są wspaniałe. Oprócz dzikiego potoku wspaniałe panoramy na otoczenie Łomnicy i powoli wyłaniającego się Sławkowskiego Szczytu/2452/ cieszą nasze oczy. Całe szczęście, że wchodzimy na w miarę płaski teren, potok staje się bardziej leniwy, ale dzięki temu widzimy jaka jest kryształowa woda w nim. Jesteśmy na podmokłej łące Krzystówka. Rozciągało się tu kiedyś jezioro morenowe, podobno największe w całych Tatrach. Spłynęło ono na skutek ruchów górotwórczych, a jego dnem teraz idziemy. Ale znowu narasta szum wody. Oznacza to, że zbliżamy się do pierwszego wodospadu. O 10,20 siedzimy na platformie widokowej a przed nami w całej okazałości mamy Długi Wodospad. Położony jest na wysokości około 1150 m n.p.m. Nie jest to jeden wodospad lecz wiele wodospadów w zwężonym korycie skalnym. Widok zapierający dech w piersiach.


       

Pięknie zrobiona "przystań dla turystów". Można usiąść i podziwiać potok



Urocze są te ławeczki



Ciąg dalszy wędrówki w górę potoku Zimna Woda


Wodospady na tle potężnych grani 


        Wiemy, że przed sobą mamy jeszcze kilka wodospadów, więc po 20 minutach idziemy dalej, tym bardziej, że napatrzymy się jeszcze, gdy będziemy wracali. Co jakiś czas widzimy potężną grań Sławkowskiego Szczytu. Po kilkunastu minutach widok znowu fantastyczny. Dochodzimy do Wielkiego Wodospadu, który położony jest na wysokości około 1240 m.n.p.m. Podobno uważany jest za najpiękniejszy ze wszystkich wodospadów. Zdarzały się tu dawniej wypadki śmiertelne podczas robienia zdjęć, ale obecnie są wykonane metalowe barierki. Z prawej strony dochodzi niebieski szlak z Tatrzańskiej Łomnicy. Kilka minut podziwiania co może zrobić woda w skałach i idziemy dalej teraz już wspólnie szlakami: zielonym i niebieskim. Po drodze mijamy dwa kolejne piękne Wodospady: Skryty i Mały.
 

Każdy odcinek drogi odsłania tak piękne widoki, że nie możemy się napatrzeć


   

       O 11,15 zatrzymujemy się na kawę w najstarszym schronisku tatrzańskim Rainerowej Chacie. Dzisiaj jest tu tylko bufet. W czasie picia kawy z krzaków wychodzi lis, który chyba oswojony, przechadza się spokojnie między turystami i podjada kąski przez nich rzucane. Wszyscy oczywiście robią zdjęcia bo widok nietypowy.



Rainerowa Chata. Tu odpoczywamy przy dobrej kawie.


Atrakcją w chacie był rozpieszczony przez turystów lis.



        Decydujemy się iść dalej zielonym szlakiem do Schroniska Zamkowskiego, tym bardziej, że będzie tam kolejny wodospad. Szlak zielony prowadzi teraz wspólnie z czerwonym /Tatrzańska Magistrala/. Odsłania się piękny widok na Dolinę Staroleśną i potężną grań Sławkowskiego Szczytu. Powoli dociera do nas szum ostatniego wodospadu. Kilka minut i w całej okazałości Wodospad Olbrzymi. Fantastyczny widok, woda spada z wysokości około 20 metrów milionami drobinek wodnych, dzięki temu powstaje piękna tęcza. Jesteśmy u wylotu Doliny Małej Zimnej Wody. Oznacza to, że za moment będziemy w schronisku. O 12,45 siedzimy na ławeczkach przed schroniskiem, słońce fajnie grzeje więc spokojnie odpoczywamy.

 

Wspaniały widok na Dolinę Staroleśną



Wodospad Olbrzymi. Niesamowita siła wody!


Udało mi się zrobić zdjęcie tęczy rozszczepionej w tysiącach kropelek wody




Ostatni etap dzisiejszej wędrówki - schronisko Zamkowskiego




            Niestety czas szybko mija i po 45 minutach ruszamy w drogę powrotną. O 13,30 wychodzimy i tę samą trasą wracamy. Krótki postój w Chacie Rainera, kawa, znowu lis, kilka zdjęć i idziemy dalej, cały czas wzdłuż potoku. Podziwiamy te same wodospady ale widziane z góry. Taki sam niezapomniany widok. Czasami przed nami pokazują się Niżne Tatry oraz wzgórza Słowackiego Raju.







Jeszcze kilka zdjęć w drodze powrotnej



Widok z góry na kładkę i szlak prowadzący do Tatrzańskiej Kotliny


Jeszcze jeden odpoczynek w drodze powrotnej


I wspólne zdjęcie na koniec. Mimo dość długiej wędrówki nie widać po nas zmęczenia



         Nie da się szybko iść, co chwila zatrzymujemy się nad potokiem, by w końcu o 16,45 dojść do parkingu. Trasa chociaż niezbyt długa i wymagająca zajęła nam prawie 9 godzin, ale chyba połowa czasu to podziwianie fantastycznych widoków. Szlak dla każdego bez względu na wiek i kondycję.





Pozdrawiamy serdecznie




Wiesiek i Dana

piątek, 16 czerwca 2017

Jura Krakowsko – Częstochowska

Dolina Mnikowska, Dolina Brzoskwinki


03.06.2017r.

      Postanowiliśmy z Daną zrobić jakąś niedaleką wycieczkę, w miarę łatwą. Wybór padł na Jurę Krakowsko – Częstochowską, na dwie Doliny: Mnikowską i Brzoskwinki.

Jest sobota, zapowiada się piękna pogoda, myślę sobie, że jest to blisko Krakowa, więc będzie dużo turystów, ale decydujemy się na wyjazd. Zatrzymaliśmy się na parkingu koło kościoła w Mnikowie i o godz. 9,20 zaczynamy wędrówkę niebieskim szlakiem. Obok kościoła stoi dom zakonny sióstr Albertynek, który mieści się w zabytkowym dworze. Dwór wybudowany został przez kamedułów z Bielan w XVII wieku. W okresie międzywojennym budynek został przekazany Zgromadzeniu Sióstr Albertynek. Idziemy najpierw pomiędzy domami wzdłuż rzeczki Sanki, następnie przechodzimy przez mostek i „zagłębiamy się” w Dolinę Mnikowską. Cisza, piękny las, w większości liściasty i cudowny śpiew niezliczonej ilości ptaków.




Początek dolinki w Mnikowie


I kolejny mostek na rzeczce Sanka


Malownicze skałki



      Kilkadziesiąt minut wygodnej ścieżki i o 9,45 wychodzimy na polanę z dużą ilością ławek, nad którą góruje piękny obraz Matki Bożej Skalskiej namalowany na skale. Jak głosi legenda, do namalowania obrazu doszło z inicjatywy zamieszkującej w Krzeszowicach hrabiny Potockiej, która w obliczu ciężkiej choroby swojej córeczki gorąco prosiła Boga o jej wyzdrowienie. Wówczas we śnie trzykrotnie ukazała się jej skała z wizerunkiem Matki Bożej. Kiedy córka Potockiej wyzdrowiała, szczęśliwa kobieta długo poszukiwała owej skały, aż wreszcie znalazła ją w Dolinie Mnikowskiej. Poprosiła znanego malarza o namalowanie wizerunku. Inna legenda o obrazie sięga czasów Powstania Styczniowego. Kilku powstańców szukając schronienia przed wojskiem rosyjskim trafiło do Doliny Mnikowskiej. Kiedy zrozpaczeni nie mogli się nigdzie ukryć, z pomocą przyszła im kobieta wskazując jaskinię skalną. Gdy niebezpieczeństwo minęło, chcieli podziękować nieznajomej. Więc zaczęli jej szukać, jednakże ona zniknęła. Domyślili się iż ocaliła ich Matka Boska. Z wdzięczności kazali namalować jej wizerunek w miejscu swego ocalenia.

Nie sposób przejść obok tego miejsca obojętnie. Wygląda jak naturalny amfiteatr wśród skał. Podchodzimy pod sam obraz, chwila zadumy, podziwianie z góry skał o różnych kształtach i powoli schodzimy. Jeszcze kilka minut spędzamy na dole, ale niestety trzeba dalej iść. Nie martwimy się tym specjalnie, ponieważ będziemy tędy wracać. Gdyby nie lądujące bądź startujące samoloty z niedalekich Balic nic nie byłoby w stanie zakłócić spokoju tego miejsca.



Dolna Mnikowska- wizerunek Matki Bożej namalowany na skale


Widok na polanę spod ołtarza Matki Bożej




       O 10,00 idziemy dalej, piękną drogą wśród wapiennych skał. Kilkanaście minut i kończy się dolina, spotykamy o dziwo niewielu turystów. Zmieniamy szlak, idziemy dalej czarnym, którym dochodzimy do czerwonego. Narastający dźwięk silników samochodowych uświadamia nam, że zbliżamy się do autostrady Kraków – Katowice. Wcześniej robimy krótki postój, następnie idziemy wśród łanów dojrzewających zbóż i o 11,50 osiągamy A-4. Kilka minut odpoczynku, następnie kładka nad autostradą, kilka minut oglądania w dole pędzących samochodów i zagłębiamy się w las. Dalej idziemy czerwonym szlakiem, ale po jakimś czasie gdzieś nam znika. Rzut oka na mapę i decydujemy się na ścieżkę rowerową, którą także dotrzemy do celu.
 

Idziemy czerwonym szlakiem wzdłuż pól uprawnych w kierunku autostrady A-4


Na ścieżce rowerowej w kierunku Doliny Brzoskwinki



Tablica informacyjna


    Po pół godzinie dochodzimy do miejscowości Brzoskwinia, pytamy się gdzie jest kościół. Okazuje się, że czeka nas około 2 kilometry wędrówki chodnikiem, ale pocieszamy się, że koło kościoła będzie sklep i pójdziemy na lody. Po pół godzinie widzimy krzyż nad kościołem, dochodzimy bliżej, jest i sklep, ale niestety lodów nie ma, panie czekają na dostawę. Zrobiło się nam niewyraźnie, ale cóż idziemy dalej. Za sklepem  niebieskim szlakiem, początkowo wśród domów dochodzimy do początku Doliny Brzoskwinki. Decydujemy się na dłuższy postój. Jest 13,30, posiłek, uzupełnienie płynów i odpoczynek. Trasa niezbyt wymagająca ale upał daje się nam we znaki i jeszcze ten nieszczęsny brak lodów. Po pół godzinie idziemy dalej, dolina ładna ale krótka. Wychodzimy w miejscowości Chrosna, szum aut świadczy, że znowu zbliżamy się do autostrady, przechodzimy pod nią, skręcamy w prawo, następnie cały czas wzdłuż A-4 kierujemy się do Mnikowa. Odwracamy się i mamy piękną panoramę: Kraków, Bielany, Tyniec, Skawina a dalej Beskid Makowski i Wyspowy.



Ta droga prowadzi z Chrosnej do Mnikowa. Piękny widok na Kraków i Skawinę

Tu można podziwiać klasztor na Bielanach



             Niestety, ścieżka przy autostradzie się kończy, trochę błądzimy, zresztą dzisiaj nie pierwszy raz, ale ostatecznie odnajdujemy niebieski szlak, którym dochodzimy do Wąwozu Półrzeczki. Nazwa chyba bierze się z tego, że część wąwozu jest sucha, tylko po większych opadach płynie potok, w dolnej części cały czas płynie woda. Ale jest to moja teoria. 



W wąwozie Półrzeczki


Powrót na parking w Mnikowie.



      Pół godziny pięknego spaceru dnem wąwozu wśród skał i dochodzimy do Doliny Mnikowskiej. Dwadzieścia minut i siedzimy na polanie z Matką Boską Skalską. Chociaż byliśmy tu kilka godzin temu znowu się zatrzymujemy. Jest to miejsce magiczne. Po kilkunastu minutach idziemy dalej i o 16,50 jesteśmy przy samochodzie.

Wycieczka, która miała być krótka, taką nie była. Zrobiliśmy około 20 kilometrów. Niestety trochę błądziliśmy, ponieważ oznakowanie szlaków w wielu miejscach pozostawia wiele do życzenia. Ale jesteśmy bardzo zadowoleni, trasę dla mniej wytrawnych można podzielić na mniejsze odcinki. Polecamy.



Pozdrawiamy serdecznie



Wiesiek i Dana

Tatry Zachodnie

Dolina Cicha Liptowska


18.05.2017r



       Zapowiada się nadal piękna pogoda, więc postanawiamy zrobić kolejną trasę, tym razem wybór pada na jedną z największych dolin tatrzańskich – Dolinę Cichą Liptowską.

Wczas rano pobudka, Dana, Zbyszek i ja wyruszamy przez Jordanów, Nowy Targ, Jurgów, Tatrzańską Łomnicę w kierunku parkingu w Podbańskiej. Po drodze oczy nasze cieszy zaawansowana budowa nowej Zakopianki. O 9,00 zajechaliśmy na parking, tu przepakowanie, ubieramy letnie „ciuchy” i w drogę. Przy wtórze szumu Białej Liptowskiej, mając po prawej stronie potężną ścianę Krywania/2495/, z tyłu Niżne Tatry, lekko podchodzimy drogą asfaltową. O 9,30 dochodzimy do rozejścia szlaków: zielony w prawo do Doliny Koprowej i żółty, którym my pójdziemy do Doliny Cichej Liptowskiej. Lekko się zagrzaliśmy, więc znowu część odzieży zrzucamy, jemy banany i ruszamy dalej. Po kilku minutach mijamy Koprową Wodę, która wraz z Cichą Wodą, wzdłuż której teraz idziemy, tworzy Białą Liptowską. Po lewej stronie odsłaniają się Tatry Zachodnie, po prawej mamy teraz Liptowskie Kopy. Oprócz śpiewu ptaków i szemrzącego potoku, cisza. Po drodze napotykamy niespodziankę, co jakiś czas na asfalcie zaznaczył swoją obecność niedźwiedź. Prawdopodobnie było to wcześnie rano, bo odchody są całkiem świeże. Zbyszek stwierdził, że chyba miał biegunkę, pomyślałem, że być może nie na nasz widok. O 10,30 robimy postój na jedzenie, picie i podziwianie widoków pięknej doliny. Dolina Cicha od wieków służyła Polakom do przemytu towarów. W czasie II wojny światowej wiódł tędy jeden z głównych szlaków kurierskich.

Początek szlaku i zaraz wyruszamy


Widok na hotel przy potoku Biała Liptowska


Za nami widok na Liptowskie Kopy

 
      O 10,50 ruszamy dalej, cały czas drogą asfaltową, co przy dzisiejszej temperaturze nie jest dla nas zbyt dobre. Podchodzimy lekko w górę, z każdym metrem odsłaniają się nowe, wspaniałe widoki. Czasami widać grań nad Doliną Goryczkową z Goryczkową Czubą/1913/ na czele. Ale niestety już widać tabliczkę z zakazem wstępu i o 11,40 urządzamy dłuższy postój przy Chacie Tabor/1120/. Posiłek, odpoczynek i wylegiwanie się w słońcu. Pogoda typowo letnia, w związku z tym odsłonięte fragmenty ciała przybierają lekko purpurowy kolor. Ogarnia nas wszechobecne lenistwo.

 

Widok na Tatry Zachodnie po lewej stronie doliny


Tu nad potokiem, przy chacie Tabor poleniuchowaliśmy  w słońcu


Piękny jest ten potok, jego szum daje ukojenie. Tu czuje się luz i nie myśli się o problemach


Odpoczynek przy wiacie w drodze powrotnej



     Takiego „obijania się” wystarczy i o 12,15 wracamy. Piękna pogoda i widoki sprawiają, że co jakiś czas w przydrożnych wiatach siadamy i wręcz połykamy panoramy. Na parkingu jesteśmy o 15-tej, niespecjalnie zmęczeni, ale jak się okazało zrobiliśmy w sumie około 17 kilometrów. Piękna, wspaniała wycieczka.



Pozdrawiamy serdecznie

Wiesiek i Dana

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Beskid Żywiecki

Zawoja Czatoża–Magurka–Hala Kamińskiego–Tabakowe Siodło–Zawoja Czatoża



15.05.2017r



      Dosyć dawno nie byliśmy w górach, zła pogoda oraz różne osobiste sprawy były tego przyczyną. W końcu wyszło upragnione słońce i postanowiliśmy, że w poniedziałek pójdziemy gdzieś na lekką, górską wycieczkę. Wybór padł na Halę Kamińskiego/1100/ w Beskidzie Żywieckim. Niektórzy naukowcy twierdzą, że jest to Beskid Makowski, ale ja myślę, że te tereny mają tyle wspólnego z Beskidem Makowskim co Maków Podhalański z Podhalem.

      Pogoda ładna, po 8-ej wyjeżdżamy z domu, po 9-ej zatrzymujemy się na parkingu w Zawoi Czatoży. Przed parkingiem jest bardzo ładna dzwonnica o konstrukcji słupowej, przykryta niewielkim daszkiem, z dzwonkiem, który codziennie o 12-ej oznajmia Anioł Pański. Kilka minut po 9-ej wyruszamy z Daną najpierw żółtym później czarnym szlakiem, wzdłuż potoku, jednego z dopływów Czatożanki. Szum potoku, śpiew ptaków, wygodna droga leśna wprowadza nas w znakomity nastrój. Rzut oka do tyłu i pięknie prezentują się z resztkami śniegu w żlebach Babia Góra/1725/ i Mała Babia Góra/1517/.


Początek szlaku biegnie wzdłuż potoku


A z tyłu widać resztki śniegu w żlebach Babiej Góry



        Po 25 minutach ostry skręt w prawo, opuszczamy potok, cały czas łagodnie do góry, teraz po prawej stronie mamy piękną panoramę Zawoi, Mosorny Groń /1047/, Kiczorka /1298/, Polica /1369/, dalej Beskid Makowski i Wyspowy. Po 15 minutach wygodnego duktu leśnego ostry skręt w lewo i lekko mozolnie zaczynamy podejście na Magurkę /1114/. Cały czas towarzyszą nam piękne panoramy. O 10,40 przed szczytem robimy odpoczynek w wiacie turystycznej, panorama cudowna, nastrój psują tylko śmieci zostawione przez pseudo-turystów. Zastanawiamy się z Daną jaki to jest problem puste opakowanie znieść na dół, skoro do góry wyniosło się pełne.


Odpoczynek we wiacie pod szczytem Magurki


Widok na Babią Górę z wiaty pod Magurką


Panorama na Beskid Śląski z Hali Kamińskiego


      We wiacie spożyliśmy posiłek, uzupełniliśmy płyny i o 11-ej ruszamy dalej, aby po kilkunastu minutach osiągnąć Magurkę. Następnie skręt w lewo i wychodzimy na Halę Kamińskiego, wspólnie ze znakami żółtymi, których nie mam na mapie. Teraz ukazuje się piękna panorama Beskidu Śląskiego: od Skrzycznego/1257/ aż do Baraniej Góry/1220/ oraz Beskidu Małego.


A to już Hala Kamińskiego.  Decydujemy się na Przełęcz Jałowiecką Płn.



     Kilka minut na podziwianie widoków oraz na podjęcie decyzji, czy idziemy dalej czarnym szlakiem na Małą Mędralową /1042/ i Mędralową /1169/, czy zielonym kierujemy się do czerwonego szlaku /GSB/ i na Przełęcz Jałowiecką Płn. /Tabakowe Siodło, 998/. Wybieramy wariant drugi, ponieważ zaczynają pojawiać się ciemne, burzowe chmury. Pół godziny zielonym szlakiem, ładnym lasem mieszanym z przewagą buków i spotykamy czerwony szlak /GSB/. Teraz wspólnie ze szlakami słowackimi: żółtym i niebieskim, wygodną ścieżką lekko schodzimy, by po 20 minutach osiągnąć Tabakowe Siodło. Odpoczynek, ostatni rzut oka z tej wysokości na Babią Górę oraz okolice i o 12,30 ruszamy ostro w dół czarnym szlakiem.


Spotkanie ze szlakami słowackimi



Dotarliśmy do Tabakowego Siodła. Widać propozycje szlaków w różnych kierunkach


Zejście czarnym szlakiem do parkingu w Zawoi Czatoży


       Za kilkanaście minut słyszymy szum kolejnego potoku, dopływu Czatożanki i o 13,20 jesteśmy na parkingu.

Piękna, niezbyt forsowna wycieczka. Polecamy.



Pozdrawiamy serdecznie



Wiesiek i Dana